halloween w meksykańskiej knajpce….
w weekend była Frytka u Miśki… o czym niektórzy zapewne poinformowani zostali dużo wcześniej poprzez szumne zapowiedzi gospodyni…. z góry wiadomo było, że wizyta Frytki przebiec tak całkiem spokojnie nie może… nie po poprzedniej… i oczywiście ani spokojnie, ani normalnie nie było… to znaczy na początku było… bo przecież powitanie w domu musiało być normalne… tym razem, do powitania Frytki, zmobilizowana została prawie cała rodzina w osobach: najmilszej gospodyni Miśki, męża jej Sołtysem zwanego, starszej córki Pysi, młodszej córki Lusi, prześwietnego synka Grzesia, uśmiechniętego wnuczka Dawidka i szalonej suczki Muszki…. napisała Frytka prawie, bo najprzystojniejszego (sorry Sołtys) czyli najstarszego syna Miśki, zabrakło… powitanie, jak na taką ilość witających, przebiegło dość sprawnie… szybka kawa, garść wiadomości i ciasto (u Frytki jeden kawałek z wiadomych względów…) prawie już w biegu…. wiadomo, niespożyte pokłady seksapilu, czekające na wypróbowanie ich na poznańskich facetach, nie pozwalały ani Miśce, ani Frytce usiedzieć spokojnie na du** znaczy na kanapie… i pomimo, że Sołtys zagadywał i zagadywał coby moment wybycia kobiet z domu opóźnić jak najbardziej, w końcu zostawiły go z dzieckiem i wyruszyły w miasto… pierwszym miejscem do którego niemalże biegiem pognały była osławiona już knajpka z, nie mniej osławioną, gorąca czekoladą… ku rozpaczy obu miejsca do siądnięcia i konsumpcji nie było… a przecież na stojąco czekolady pić nie zamierzały… i tu Miśka, jako ludność tubylcza, wykazała się pomyślunkiem ( w końcu to inteligentna jednostka jest…) i zaproponowała wizytę w meksykańskiej restauracji… może w tym momencie należało się zastanowić…. może do domu wrócić i spokojnie wieczór spędzić… ale żadne takie uczucia dać o sobie, w tym momencie, nie dały więc …. wyruszyły w „nieznane”… to, co dalej Frytka napisze, nie do końca może być kompletne, gdyż wypicie kilku kolorowych drinków (co miało później miejsce) , czasami skutkuje u Frytki lukami w pamięci …. ale, skądinąd wie Frytka, że Miśka też zamierza opisać te wydarzenia…. jest więc nadzieja, że jak się obie wersje do kupy poskłada, obraz będzie pełniejszy…. w restauracji powitały Frytkę i Miśkę dekoracje halloweenowe… i nie tylko dekoracje… cała obsługa poprzebierana była za różne zombiie, strachy, i inne dziwne postacie… już na progu rzucił się ku nim ni to krasnoludek, ni to inny gnom z pytaniem: „czym mogę służyć?”… Frytce rzut oka wystarczył, żeby stwierdzić, że niczym wielkim krasnoludek (czy inny gnom) służyć nie może więc rzuciła : „stolik dla dwóch….” i za chwilę wędrowały po zapajęczynionych schodach na pięterko… usadowiły się przy wskazanym stoliku, i pouczone, że obsługiwać będzie je tajemnicza Iza, spokojnie czekały… w parę sekund pojawił się przy stoliku „zakrwawiony” Kelner (lat dwadzieścia parę…) który wraz ze słowami: „mam na imię Krzysztof i będę panie obsługiwał….” posłał też piękny uśmiech… i Miśka została tym uśmiechem niemalże powalona na blat…. wiadomo, że Krzysztof, w tej sytuacji, zdecydowanie lepszy od Izy…. a na dodatek taki przystojny (nawet pod tym szalonym makijażem było to widać)…. no i się zaczęło…. Miśka, pomimo że nie pijąca alkoholu, zauroczona Kelnerem, humorku dostała nieziemskiego… Frytka, wspomagająca się jakimiś wynalazkami typu „frankenstain” czy „wiedźma” nie pozostawała w tyle… śmiechu było co niemiara a że zamawiane produkty jakoś tak szybko znikały, Krzysztof dość często przy stoliku gościł… Miśce oczy się świeciły (nie wie Frytka po czym, może po jabłeczniku z lodami?…) i w końcu nie wytrzymała i słodkim głosem do Kelnera zapodała: „ale pan jest przystojny”… chłopak komplement przyjął dzielnie na klatę, nawet chyba podziękował, i…. niestrudzenie dalsze życzenia rozbawionych klientek spełniał…. do tego stopnia, że w pewnym momencie Frytka i Miśka zażyczyły sobie zdjęcie mieć z panem Krzysztofem, na co on bez wahania zgody udzielił…
a potem było już tylko lepiej… w miarę wypijanych drinków (Frytka) i bezalkoholowych margerit (Miśka) czas upływał coraz szybciej, humory się poprawiały a Kelner Krzysztof miał coraz większy ubaw… rozbawione do granic możliwości, w ramach dobroci dla innych stworów, zrobiły sobie dziewczyny jeszcze zdjęcie z krasnoludkiem (czy innym gnomem) w kolorowej czapeczce….
a potem, jako, że wieczór nieubłaganie zbliżał się ku końcowi, należało lokal, choć z żalem, to jednak opuścić… tym bardziej, że Frytkę po tych drinkach, też co nieco zaczynało opuszczać… w drodze do zaparkowanego samochodu, Miska z Frytką, trafiły jeszcze, całkowicie niezamierzenie zresztą, pod klub go – go… pod którym to klubem, rozbawiona Frytka usiłowała poderwać pana z „dużym sprzętem”…. spieszy Frytka wyjaśnić, że o aparat fotograficzny chodziło… z duuuużym obiektywem… pan, choć uśmiechem dużym Frytkę obdzielił, to jednak poderwać się nie dał… no cóż, przyjęła Frytka te porażkę dzielnie, winą obarczając ilość spożytych procentów…. reszta wieczoru upłynęła na pogaduchach, śmiechach i takich tam małych bzdurkach… tak czy inaczej weekend, jak zawsze w wypadku Frytki i Miśki, wykorzystany został do granic możliwości… i już nie może się Frytka doczekać kolejnego spotkania…. jeśli tylko Miśka, po tej notce, będzie jeszcze chciała z Frytką rozmawiać…
Matko, zabiję ! jak nic! Giry z doopy powyrywam!!!1Zdjecie grubej mnie na widok publiczny???Czy to SIEM godzi???????
ja tam żadnej grubej nie widzę i idę, w tym temacie, w zaparte :))))
ja też nie widzę, widzę za to dwie grzeczne dziewczynki, barrrdzo
dwie JESZCZE grzeczne dziewczynki, he he … wieczór się dopiero zaczynał 🙂
oj tm oj tam! CAŁY CZAS byłyśmy grzeczne! (może niestety?hehe)
taaaa… ale jak mówiłam, ja tam mogę wszystkiego nie pamiętać 🙂
kochane moje takie grzeczne w loooku to dopiero
narozrabiać potrafią hehehe …
buziole
wlaśnie, wlaśnie 🙂 pozory często mylą…
jesteś bardzo porządną koleżanką, wyciągając Miśkę z domu, masz za to usciski!
no czy ja wiem?… słowo „porządna” w obliczu tych wszystkich wydarzeń…. ha ha ha … a uściski przyjmuję i oddaję z pełną świadomością
no widzę, że knajpa się przebranżowiła tematycznie, gdzie tam meksyk…? no chyba że po tych margeritach;-) a krasnale, i inne faaaaaaaajne;-)
oj faaaajne, faaaajne… a Meksyk to w daniach i, właśnie, w drinkach był … a gdzieś tam to nawet Zorro śmigał z sernikiem podobno :)))
Mhm. Knajpa okropna, w sensie scenerii – sprzyjająca puszczeniu pawia. Li i jedynie. Pan Krzysztof też 🙂 Jedynie gnom wydaje się być interesujący…
a myślałam, że nie lubisz krasnoludków? 🙂
Skoro lubisz puszczać pawie…
🙂
Krasnoludków nie lubię. Ale takich prawdziwych. Lubię za to blondynów!
a to inna bajka 🙂
I to lubi być fajna ta bajka… 🙂
Nastepnym razem też przyjeżdżam. Niniejszym się wprAszam .
a mówiłam, dawaj po drodze Cię zabiorę? to nie… 🙂 jeśli o mnie chodzi, nie widzę problemu, najwyżej hotel sobie weźmiemy coby Miśce na głowie nie siedzieć …
No! Zawsze jesteś mile widziana;)
a nie mówiłam? to dopiero byłaby zabawa :)))
Dzies wstawilam komentarz że wtedy to by się działo 🙂 lubię meksykańskie knajpki 🙂
a wstawiłaś pod posta „o nadwadze” he he… powiem Ci, że żarcie pachniało fajnie ale my byłyśmy nastawione na co inne, następnym razem chętnie spróbuję 🙂
W warszawie ze 2-3 razy byłam w małej knapce przy ul. Foksal i jadłam pyszne jedzonko
Powiem Ci,że to co było obok na talerzach przyprawiało o zawrót głowy;)
no, kolorowe i pachnące… żebym nie była tak napchana
słodkościami to bym się skusiła 🙂
No jakoś te granice możliwości nie za bardzo mi pasują:)) No bo ….. hmmmm no Krasnolud, tudzież i Krzysztof Pan pozostał w knajpie, klub Go-Go jakoś też nie zaliczony, no chyba można by jeszcze sporo tego wieczoru ……………………… no dobra, nie będę podpowiadał co by jeszcze można, bo w końcu grzeczne dziewczyna z Was przecież:)) Oraz dobrywieczór:)
ależ, ależ… do krasnoludka (gnoma) wielką sympatią jakoś nie zapałałyśmy, Krzysztof musiał zostać ze względu na męża Miśki (raczej by mu się nie spodobało gdybyśmy Krzysztofa w ramach pamiątki do domu zabrały, ha ha )… a klub go – go … nigdzie nie jest napisane, że nie został zaliczony… oraz bardzodobrywieczór 🙂
Trafiły pod klub Go-Go, znaczy nie do klubu, ale tylko w okolice owego, wiec…….:) Ale co nie mogła powiedzieć, że Krzysztof pan był dodatkiem do margerity, z uwagi, że wybrała opcję bezalkoholową?? Albo, że wygrała go w konkursie rzutów lotkami:))
trafiły w okolice i nie wiadomo co było dalej…. nie wszystkie szczegóły podać można do publicznej wiadomości, jeszcze jakowaś zazdrość mogłaby kogoś ścisnąć 🙂 … konkurs rzutów lotkami, powiadasz pan, i w nagrodę Krzysztof Pan? to mogłoby być ciekawe… nie wiem jak Miśka, ale Frytka swego czasu była niezła w te klocki, mogłaby pomóc Miśce wygrać „nagrodę”… bo Frytka swoją dostała 🙂
mnie najlepiej szło po 2 piwach…. bull’s eye gwarantowane 😀
coś w tym jest, mnie też lepiej po drinkach szło 🙂
a w ogóle to jeszcze raz musiałam te dowody zbrodni popełnionej pooglądać 🙂
fajny wystrój i panowie 🙂
wystrój jak wystrój, ja tam za pajęczynami i pająkami nie przepadam ale panowie …. hmmm :)))
Się coraz ciekawiej robi, zwłaszcza, że w poście żadnej wzmianki o jakowyś konkursach/grach/loteriach z nagrodami brak:)) Niesprawiedliwości stało się zadość Miśce żałuje nagrody w postaci Krzysztofa pana, a swoja jakąś tajemnicza odebrałaś ooo!!!
ależ ja nijak Miśce nagrody w żadnej postaci (a tym bardziej w postaci Krzysztofa Pana) nie żałuję… mało tego, wyraziłam chęć pomocy w zdobyciu 🙂 … a moja nagroda ciężką pracą umysłową zdobyta była i dużo zachodu kosztowała ale warta tego była … ale o tym cicho sza :))))
Ledwie wyrwałam się z domu (do przyjaciół!) na pyszny rosołek (tak, tak! niektórzy dzwonią i dają!a nie tylko obiecują!;P) to Wy tu szalejecie!
Sprostowanie piszę!
Krzysztof Pan był „przystojny” tylko ze względu na malunki na twarzy, a nie jako obiekt zachwytu w ogóle, gdyż posiadał jedną , za to zasadniczą, wadę! Cokolwiek było pod maską – był za młody -o jakieś 20 lat;)) (pomijam milczeniem,że zdrajca Frytka ukazała światu całemu , że i za chudy o jakieś 20 kg!!!)
Jaką nagrodę Frytka odebrała nie zdradzę choćby mnie kroili, ale ….zadowolona wielce i przyjechać do mnie zamierza znów , choć buzi od chłopaków (małych)nie dostała!
no, małe zdrajce (te chłopaki) nie dały ciotce buziaka…. nawet żółty mustang nie pomógł 🙂
Miśka, daj spokój, cóż to jest te 20 lat, nagroda to nagroda, trza było brać a nie grymasić:) No chyba, ze bałaś się, że zdrajczyni owa żądać będzie udziałów nagrodzie, nooooo za pomoc w zdobyciu onej:) A jakby zamiast krojenia łaskotanie było, to też nie piśniesz słówka na temat tajemniczej nagrody Frytki??
Frytka bo zasada jest jedna im większy trud włożony w zdobycie, tym lepiej smakuje radość posiadania:))
Miśka jak chce to potrafi być twarda słowa nie puści na żadnych torturach (mam nadzieję 🙂 …) a żebyś wiedział, że smakuje, oj smakuje :)))
Intrygujące te babs….. no kobiece tajemnice są. Ale na każdego znajdzie się sposób, żeby się dowiedzieć haha, no może w przypadku kobiet jest to wyjątkowo trudne:))
bo my kobiety, w ogóle intrygujące jesteśmy… i trzeba się przy nas natrudzić ale … życie bez tego byłoby nudne, nie uważasz? gdyby tak wszystko przychodziło samo? … gdybyście wszystko o nas wiedzieli? a przecież faceci to urodzeni myśliwi i zdobywcy więc… 🙂
No tak, tak urodzeni zdobywcy, tyle, że z natury leniwi:)) Więc (i wiadomo co z więc na początku zdania) są zadowoleni jak im się poda na tacy całość, rzecz jasna najlepiej w topl…. no nie ważne:))
że w czym im się poda??… i jaką całość??… oj, coś pan jakieś marzenia, widzę, masz niespełnione… może zaradzić coś na to trzeba? 🙂
Oj tam marzenia są po to aby się spełniały, ale czy mam rozumieć,
że masz ochotę spełnić jakoweś??
jeśli tylko byłoby w granicach moich możliwości?… 🙂
a jakiego gatunku są ?… kulinarne np?:)
A uważasz, że nie posiadasz
takowych możliwości?? Się
krygujesz otóż:))
no przecież mówiłam, że jakoweś tajemnice mieć
mus … a więc moje możliwości odkryć trzeba
dopiero 🙂
Nie puszczę pary z ust!;)
wcale nie dlatego,że Frytka przyjeżdżając ma ze
sobą całą blachę ulubionego ciasta, hehe!
pewnie, że nie dlatego :))))
p.s a rosołek przygotowany był, tylko nie chciało się przybyć, to i pretensje nie do kucharza:))
a u mnie karkówka z kapustką była… i też nikt nie przybył 🙂
Zaraz zaraz!! Wcześniej grill u mnie i też jakoś tłumów nie zauważyłem:))
a bo to wychodzi, że nie ma co zapraszać …. i tak nikt nie przyjdzie …
nie wiem , pewnie nie wierzą w nasze zdolności kulinarne, trudno ich starta:)
ale jak zawiozłam Miśce ciasto, to im smakowało… masz rację, ich strata… sami zjemy 🙂
hmmm więc zdolność kulinarne posiadasz, wiesz to chyba zwykłe lenistwo, trudno następny grill będzie z potwierdzeniem przybycia:)
masz na myśli oczywiści ICH lenistwo?… ja na grilla bardzo
chętnie tylko chyba sezon nam się skończył …
Oj no na grilla może i tak, ale na ognisko się niedługo
rozpocznie, wiesz ognisko, kulig 🙂
kulig?? bardzo chętnie… a sanie podwójne? 🙂
No pojedynczo jakoś tak nijak przecież:)
eee, no pewnie.. jakoś tak przytulić się
trzeba do kogoś, ogrzać wzajemnie… wszak
zimą trudno ciepło w
pojedynkę utrzymać 🙂
Zdecydowanie jest to nie możliwe, no w pojedynkę:)
Czy mam rozumieć, że w razie gdyby jakieś cóś
dosiądziesz się do moich sań?
jeśli tylko zapewnisz odpowiednio dużo miejsca i ….
kocyk do przykrycia :)))) bo ja ciepelko lubię 🙂
Jaki kocyk?? Wszak miało być wzajemne ciepełko
haha:)
kocyk MUSI być… no wiesz, żeby
ciepelko nie uciekalo 😉
No dobra, niech będzie ten kocyk, chociaż osobiście wolałbym jakiś kożuch, no wiesz skoro staropolski kulig:)
a nie, to oczywiście… kożuch jak najbardziej może
być… ja zaloże futro i futrzaną czapeczkę
odpowiednią… i będzie jak w „Potopie”… :))))
O to, to właśnie o to chodziło:) Kurna tylko skąd
szabelkę wytrzasnę?
a no co Ci szabelka???? tylko uwierać będzie 🙂
Haha miało być jak w potopie 🙂
ja tam podejrzewam, że na czas
kuligu Kmicic szabelkę w domu
zostawil :))))
No to super, jak obejdzie się bez szabelki:) Z drugiej
zaś strony nie wszystko się da przenieść we współczesne
nam czasy:) Może chociaż koński zaprzęg się uda
zorganizować:)
no ja myślę!!! prawdziwy koń i prawdziwe
sanie mają być… jak szaleć to szaleć :))))
Taaa tylko zimy jakoś u nas nie te co kiedyś:)
Skąd śnieg wytrzasnąć:)
poczekaj, poczekaj,.. w końcu spadnie 🙂
Ale jesteś pewna?? No co do tego śniegu:)) Jak
spadnie to nie ma sprawy robimy kulig, potem
ognisko pieczone kiełbaski, grzane wino i
zabawa do białego rana :))
i to mi się baaaaardzo podoba 🙂
coraz bardziej rozrywkowe te Wasze spotkania. Ciekawe, jakie będzie trzecie… dokąd dojdziecie ;)))))
aż się boję myśleć, ha ha… a możliwości całe mnóstwo 🙂
Tak myślałam, że Mexicana odwiedzona została była 🙂 Bardzo lubię! A Zorro był?
myśmy sernika nie zamawiały więc „dzieś” tam śmigał…
ale nie u nas …
Ale był 🙂 Znaczy leciał:) Hehehe, fajnie. Oraz żałuję, że już nie mieszkam w Poznaniu, bo co jak co, ale takiej okazji, żeby spotkać Frytkę osobiście to bym nie przepuściła. 21 lat tam mieszkałam! Nie mogła Frytka w czerwcu, bądź w ścisłej czołówce lipca tam być?
Może będzie mogła:)Jak się postara:)
no widzisz, żebym wiedziala … ale myśmy się jeszcze wtedy z Miśką nie znaly 🙂
milo mi, że chcialabyś mnie poznać … i wzajemnie, musimy kiedyś zorganizować takie szersze spotkanie, dopiero bylaby jazda :))))
No to może jakiś ogólny zlot, blogowy zrobisz co??
bardzo chętnie… ochotnicy proszeni są o wpisywanie się na listę 🙂
No to ja się zgłaszam,!! Data i miejsce??
data do ustalenia w demokratycznych wyborach… miejsce
takowoż… choć może być u mnie 🙂
No to spoko luzik:) Polecam się do pilnowania grilla:)
ale u mnie ten grill to chyba kolo bloku, he he…
Ojej z tego co wiem to niedaleko masz całkiem fajny
zalew:) więc co za problem:)
o tej porze roku? nad zalewem?? … no nie wiem …
zimno od wody ciągnie, potrzeba by dużo napojów
„rozgrzewających”… 🙂
A to nie można jakoś bardziej latem zrobić?? No w
sumie, to może jakieś andrzejkowe zabawy też by
się przydały:)
a bo ja teraz wytrzymam do lata? ja bym chciala
zobaczyć się ze wszystkimi już teraz,
natentychmiast nawet :)))) a „andrzejki” to
bardzo dobry czas jest ….
Ależ po co zmieniać miejsce?:)))
znaczy chcialabyś żeby u Ciebie???
No co między blokami ognisko i impreza
andrzejkowa?? Ja tam wybredny nie jestem,
ale Straż Miejska może być innego zdania,
sąsiedzi na pewno:)
no sąsiedzi, jak nas wszystkich znam, to raczej nie
będą zachwyceni… a Straż Miejską, jeśli to będą
faceci, to może da się oczarować? więc co mi tam,
niech będzie między blokami 🙂
Niedaleko łąka, las….;)
Hmmmm, nie bardzo wiem gdzie ta łąka i ten las:)
ja też nie bardzo 🙂
Poprosisz Frytkę to Cię zabierze:)) Ona wszystkich
ma „po drodze”:P
ja mam wystko „po drodze”???? czyli, że gdzie ?
Oj nie wiem czy takie poprosisz wystarczy:)
podanie, trzy zdjęcia i … kwiatek wystarczą 🙂
no ba! zależy o co byś prosił! Ja mówię o zabranie do
mnie na zlot;))) Tygrys pojedzie i może ktoś
jeszcze…;)
i to ja mam wszystkich wziąć?…. no ladnie 🙂
Ekhm a to nie miało być tak bardziej w centrum??
no co, wymiękasz???? mślałam, że bardziej
odważny jesteś 🙂
Ale co, nie ja mam znajomości w meksykańskich
knajpach, tudzież w klubach go-go:) Skoro tam,
w pyrlandii jest lepszy klimat, to nie widzę
problemu:))
Nio…u boku takiego Kelnera Krzysztofa to święto halloween mogłoby być co drugi dzień. Jeden dzień konieczny na dojście do się… ;)))
Pozdrawiam cieplutko ♥♥♥
prawda?… kelner fajny, knajpka fajna, wyjazd fajny… ogólnie wszystko fajne było :))) miłej niedzieli…