„są takie dni w tygodniu, gdy nic mi się nie układa…..”
to był właśnie jeden z takich dni … na „dobry” początek, słynny budzik biologiczny Frytki, który do tej pory regularnie motywował ją do wstawania, z nadejściem wiosny (jasne, he he he, wiosna, ale o tym dalej…) się jakoś popsuł … to znaczy, i owszem, z wielkim bólem budzi się Frytka w okolicach 6-tej rano ale… ochoty na wstawanie to już nie ma wcale… najchętniej to by się odwróciła swoim „atrakcyjnym” tyłem do całego świata i zapadła w dalszy sen … ale się nie da, bo obowiązki wzywają (a obowiązków to już Frytka nie umie zlekceważyć, taka skaza na charakterze…) … a skoro się nie da, to trza wstać… a skoro się nie chce to… lepiej Frytce rano w drogę nie wchodzić… ok, jakoś wstała… wściekła, z wymalowanym na twarzy jasnym przesłaniem: „niech się nikt do mnie lepiej nie odzywa…”, podreptała do łazienki, licząc że prysznic jakoś postawi ją na nogi … po rzuceniu okiem w lustro, odzyskała Frytka przytomność szybciej niż się spodziewała… a jej wściekłość zaczęła rosnąć z siłą wodospadu… ponieważ twarz Frytki wyglądała jak warzywo: gatunek -pomidor, rodzaj – malinowy… albo buraczek czerwony, i to jeszcze podgryziony przez kreta … otóż, na twarzy Frytki, parę dni temu, pojawiło się jakieś cholerstwo typu liszaj… skora jest czerwona, nierówna, jakby z bliznami i na dodatek się łuszczy… maść przepisana przez dermatologa szybkością swego działania powala wprost na kolana… w związku z powyższym są dni, kiedy twarz wygląda lepiej, ale są też takie jak dziś , że lepiej nie mówić… żeby wyjść do ludzi to musiała Frytka podjąć działania kryjąco – maskujące (co łatwe nie jest…)… kiedy wreszcie stwierdziła, że jest w miarę ok (to znaczy, jeśli nikt nie będzie patrzył w twarz Frytki z odległości 50 cm to może nic nie zauważy…) wyruszyła w „wiosenny” świat… szlag by trafił taką wiosnę… ponuro i szaro, temperatura w granicach zera stopni i…. oczywiście skrobanie szyb w aucie… już się Frytka zdążyła za tym stęsknić oczywiście … przechodząca sąsiadka była w nie mniejszym szoku, widząc Frytkę ze skrobaczką, wykonującą swoisty taniec wokół auta… „to szyby trzeba było dziś skrobać?”… – zapytała z niedowierzaniem…. „nie, kuźwa…” – pomyślała Frytka – „ot, po prostu mi się nudziło i tak sobie skrobię, dla zabicia czasu….”… nic nie mówiąc, co by sąsiadki do sobie nie zrażać (nigdy nie wiadomo jakie znajomości się mogą w życiu przydać…), z rezygnacją pokiwała tylko Frytka głową… po oczyszczeniu szyb, wsiadła Frytka do swojego samochodziku i ruszyła z kopyta (albo z gazu czy jakoś tak…) bo złość jej w duszy cały czas grała…. za daleko nie ujechała, sznur samochodów skutecznie, dopiero co rozpoczęty rajd, zakończył… w pierwszej chwili pomyślała Frytka, że jakiś wypadek na skrzyżowaniu się wydarzył, ale podjeżdżając ( w przysłowiowym żółwim tempie…) zobaczyła, co było przyczyna korką… otóż, w nocy, panowie drogowcy, podjęli działania zmierzające ( a przynajmniej ma Frytka taką nadzieję…) do załatania dziur w ulicach (których po zimie oczywiście namnożyło się jak królików…)… póki co, działania te, polegają głownie na tym, że wycięto spore fragmenty nawierzchni (robiąc tych dziur jeszcze więcej i o większych rozmiarach…), przez co skrzyżowanie (bo to na środku skrzyżowania zrobiono…) wygląda jak szachownica, z wyrastającymi znienacka (jak muchomory po deszczu….) pachołkami… to, co się na tym (i na kolejnym jak się później okazało…) skrzyżowaniu działo to sodomia i gomoria… godzina ósma rano, szczyt komunikacyjny a kierowcy (niczym Kubica lub inny Hołowczyc…) swoisty slalom wyczyniali … jeden drugiemu drogę zajeżdżał (bo przecież każdemu się spieszy…) i trzeba było mieć oczy dookoła głowy, żeby do jakiejś stłuczki nie doszło…albo żeby koła w takiej dziurze nie zostawić… jedna zmiana świateł to za mało, żeby skrzyżowanie opuścić… pachołki poprzewracane, porozjeżdżane… prawdziwy motocross w środku miasta … dojechała wreszcie Frytka do pracy (mijając po drodze jeszcze parę takich torów przeszkód…) bez strat własnych (co troszeczkę poprawiło jej humor…) … całe szczęście, że zajęć mało zaplanowanych… i żeby stan rzeczy taki utrzymać (i żeby nikt jej głowy niepotrzebnymi duperelami nie zawracał…), doświadczenie w markowaniu pracy posiadając wieloletnie, rozłożyła Frytka wkoło siebie papiery różne (zajętość ogromną oznaczające…) i wyłączywszy się z życia ogólnego, starała równowagę umysłową zachować…. i spokój odzyskać… ale się nie udało … no cóż….
Fryteczko! Niech to świństwo z buzi złazi Ci szybciutko!Grześ miał podobne barwy – mija!:)
Pogody ducha na kolejne godziny.
A najlepiej przyjeżdżaj do mnie – żadnego skrobania -mamy 11 stopni;)))
no weź!!… 11 stopni?!?! … u mnie zaledwie jeden na plusie… a to dziadostwo na twarzy strasznie pooooooomału się leczy… buziaki 🙂
Miśka Ty 11 stopniami nam oczu nie mydl, bo się zbierzemy w kupę, pojedziemy zabierzemy do siebie, a Tobie zostaną przymrozki 🙂
czy Ty myślisz, że JA oddałabym cokolwiek , co należy do mnie?
no chyba, że z własnej woli;)
A Ty to se myślisz, że byśmy pytali o zgodę?? Siłą byśmy zabrali, a jakby opór jakowyś się pojawił to ubić, usiec, w dyby zakuć jeńców nie brać !!
o!!, bardzo dobry pomysł, zabierzmy Jej chociaż połowę 🙂
jaką połowę!! Bierzemy wszystko i spadamy dzielić się nie będziemy ooooo nie !!
no wiesz, ja ją jednak lubię… pomimo tego, że się dzielić nie chce 🙂
Oj tam oj tam po dobroci to możemy pół wziąć, i to te większe pół, a jak już zajazd zrobimy to wszystko bierzemy ooo!!
a w sumie, jak już pojedziemy z tym najazdem czy zajazdem,
to po co mamy do siebie zabierać?.. zostańmy tam u niej 🙂
No wieszszsz!! TAM?? Gdzie herbatę się miesza…..
głośno, żeby sąsiedzi słyszeli że mamy cukier, się
nie zgadzam idźmy bardziej na wschód tam to musi
być cywilizacja :))
hmm, to Ty w tej wędrówce w poszukiwaniu wiosny,
to na Kresy chcesz dotrzeć?… toć całą wyprawę
trzeba by zorganizować, prowiant, namioty i
konie albo … wielbłądy nawet , do niesienia
ekwipunku całego 🙂 …. mam brać urlop?
Ooooo no wiesz, TAM wpadamy po wiosnę, a potem
na wschód do cywilizacji, no z tą wiosną. A
logistycznie fakt trza się przygotować, wozy
naoliwić, koniom obroku zadać, trunki
przygotować, no wiesz w wodę pitną się
zaopatrzyć i…………….. hajda na koń:)
Urlop no należało by co by dyscyplinarnie
nie zwolnili, jako porzucenie pracy 🙂
no fakt, porzucenie niemile jest widziane… to ja
może się zajmę przygotowywaniem suchego
prowiantu, bo w robieniu kanapek to ja mistrzostwo
chyba osiągnęłam 🙂 … aha, i mogę jakieś koce
czy derki wydziergać, bo to jednak poranki tej
wiosny chłodne są… za oliwienie się nie biorę
bo to brudna robota jest i potem łapki ciężko
domyć… a ja przecież jako ta dama muszę
wyglądać (wystarczy, że twarz nie teges…)
🙂
A słusznie, słusznie podział ról i obowiązków musi być
sprawiedliwy 🙂 A zdążysz wydziergać te koce,derki czy
śpiwory, bo to czasu mało. Ja oręż zgromadzę odpowiedni,
na wypadek gdyby jednak trzeba było siłą wydzierać
tę wiosnę i ciepło 🙂
mój drogi, po to żeby wiosnę zdobyć, w warunkach
odpowiednich, to ja gotowam po nocach dziergać
i szyć 🙂 … ale Ty myślisz, że walki jakieś
straszliwe będą?… w końcu to przecież Miśka
tę wiosnę dzierży… bić się będzie o nią?… 🙂
Ha!! Bić!! Ha!! Przecież to kraina wielkiego pyra jest,
to dobrowolnie nie odda nic!! Nie odzywa się , pewnie
już zasieki stawia, mobilizację ogłasza przedpole
minuje ha !!
nie no, coś Ty, Miśka nasza?… taka książkowa
przedstawicielka „pyrowej krainy” by z niej była?…
z ja myślałam, że u niej to normalnie serce na
dłoni, pokochać ja już ją zdążyłam …
Fryteczko! Za to ostatnie zdanie wybaczam Ci
fszystko! (nie poprawiać)
A Ty Desper uważaj! Bo wezmę Cię TARANTEM!
Co moje nie oddam;))
nie ma sprawy… a mogę chociaż „y” wstawić? …
ale Despera, tarantem to nie, on taki chudziawy
trochę jest, kosteczki mu połamiesz… no chyba
nie chcesz tego tak naprawdę, co? … Miśka? 🙂
Y możesz;))
No dobra! Nie zmiażdżę go;)))
Wszak lubię Złośliwca;)
dzięki, za oba 🙂
Zaraz, zaraz, to MY jesteśmy atakującymi, nie
trąbiono jeszcze do odwrotu!! Szable w dłoń,
hajda na koń jak zakrzyknął kiedyś ktoś 🙂
to Ty wskakuj z tą szablą, na tego konia, a ja Tobie
białą chusteczką, z wyhaftowanym herbem Twym w
postaci kasztanowca rozłożystego i smoka pod nim,
na szczęście pomacham, rycerzu mój w srebrnej
zbroi 🙂 .. a potem ewentualne rany w walce
odniesione, opatrywać czule będę… choć mam
nadzieję, że jednakowoż wyjdziesz z tej potyczki
nietknięty 🙂
Liczysz na moją łaskawość??;)
Miśka, przecież to facet a oni zawsze na litości i
dobrym sercu kobiet jadą 🙂
Się zastanawiam po co, na co, kto , w jakich okolicznościach, z jakim zamiarem, w jakim celu ktoś ma oglądać Twoją twarz z odległości mniejszej niż 50 cm, czyżbyś przewidywała, że będziesz komuś spoglądać głęboko w oczy :
Oraz dzieńdobry bardzo:)
a bo ja wiem?…. wiesz, niektórzy jak niedosłyszą, to muszą chociaż „dowidzieć” … wtedy masz takiego delikwenta przez oczami wprost… z bogiem sprawa jak to facet, on i tak pewnie nie zauważy, ale baba?… na mur beton wyłapie i satysfakcję mieć będzie (chociaż baby to i z większej odległości zobaczą, pod tym względem to my mamy sokoli wzrok 🙂 …) … i, oczywiście, dzień dobry 🙂
Ale co niedosłyszysz?? No hmmmm ja też mam taką przypadłość, że nie dosłyszę, ale tylko w dwóch przypadkach -daj i zrób wtedy jakoś na słuch mi pada, ale jak pada hasło masz albo jedzenie oooo to wtedy z odległości kilometra słyszę 🙂 Ale mówisz, że wszystkie baby mają taki sokoli wzrok, hmmm chyba się bać zacznę 🙂
Desper, czytaj ze zrozumieniem… nie ja tylko klienci niedosłyszą czasami i wtedy wgapiają mi się w twarz … co do bab… znaczy się Nas, kobiet, to i owszem … szczególnie jeśli chodzi o niedoskonałości u innych … wtedy to nawet bez patrzenia widzimy, taki zmysł mamy dodatkowy 🙂
Ale co mam rozumieć powiedziałaś, że niektórzy tak mają nie wspominając że klienci, nie wykluczając również, że nie dotyczy to Ciebie, dlatego pytam 🙂 Ale to w końcu ta przypadłość sokolego wzroku dotyczy wzroku czy cechy tajemniczej widzenia bez widzenia, bo zamotałaś mnie jak młodego szczeniaka pierwsza smycz 🙂
i tego, i tego 🙂 … tajemnicze „widzenie bez widzenia” objawia się wtedy, kiedy na pierwszy (i na drugi też,…) rzut okaz nic nie widać… a my mamy pewność, że coś musi być… a jak musi to my to zobaczymy.. zawsze 🙂
Zaraz to Ty „okami” chcesz rzucać?? Nie szkoda „oków” ?? No ale,
skoro coś musi być to musi, to musi zostać dojrzane i najlepiej
jeszcze zaakcentowane och jak mi przykro, że coś Ci na twarzy
wyskoczyło, naprawdę nie da się z tym nic zrobić??
w tak ważnej sprawie (a dojrzenie niedoskonałości u innej baby
jest niewątpliwie jedną z ważniejszych spraw..) oków nie
szkoda 🙂 … no wiesz, jak się ma trochę szpachli albo innych
tynków strukturalnych czy gładzi to się da… tylko się potem
w takiej masce, nawet uśmiechnąć nie można… bo jak tu się
uśmiechać jak człowiek wygląda, jak nie przymierzając,
gejsza 🙂
Oooo tak, tak to bardzo ważna sprawa jest, ale jednak
oka bym oszczędzał się przydadzą 🙂 A takie
szpachlowanie, tapetowanie tudzież inne nakładanie
winno być zabronione , toż można faceta otruć
tym oo!!
oj tam od razu otruć … a poza tym, po co się facet
za lizanie zabiera, ściany też z tynku liże?… 🙂
To po co potem narzekacie, że facet mało czuły jest,
uczuć nie okazuje, nie pocałuje, nie przytuli się,
co do ściany się ma tulić, ścianę całować??
a co, to czułość to tylko na tym polega?… no weź
Desper, bo sobie pomyślę, że Ty taki niekumaty…
i pocałować delikatnie w usteczka można (a nawet
w czółko…), i przytulić się (na pewno nie jak
do ściany, bo każda z nas jakieś tam nierówności
posiada tu i ówdzie…), i za rączkę potrzymać
też… niekoniecznie od razu trzeba, jak
niektórzy, z jęzorem lecieć i precyzyjnie
(i perfekcyjnie…) nałożony makijaż rujnować 🙂
Kumaty, nie kumaty, nieśmiały oooo 🙂 Ale tak
delikatnie w usteczka już, już ale jak skoro
tam też nałożona tapeta, w czółko chętnie
noszszsz puder, wcześniej podkład i diabli
wiedzą co jeszcze. Przytulić i za rączkę
potrzymać jedynie, a może to taki zestaw
obronny jest co by za wcześnie do całowana
się nie zabierał 🙂
oj tam, oj tam… na usteczkach to ino błyszczyku
trochę, co by „ust korale” poprawić z lekka, puder
czy podkład tylko i wyłącznie hypoalergiczny
(bo teraz to już innych nie ma, przecież
społeczeństwo wszelakie alergie opanowało do
perfekcji…) więc nikomu nie zaszkodzi…
no i pewnie że nie ma co tak od razu na całowanie
pozwalać, najpierw trza sprawdzić jak bardzo
delikwent jest zdeterminowany w działaniu 🙂
Jasne, jasne tu błyszczyk, tu podkład, tam puder,
tam jeszcze diabli wiedzą co i …………
i nie wiadomo czy całuje się kobietę, czy całą
drogerię 🙂 I choćby nie wiem jak, zdeterminowany
był, to smak chemikalii nijak nie będzie
pasował/smakował 🙂
myślałby kto, że tacy na chemię jesteście wrażliwi…
ludzie natury w mordę jeża… w takim razie, ciekawa
jestem bardzo, dlaczego jeden z drugim wzdraga się,
jak kobietę swą prawowitą rano bez makijażu zobaczy…
gdzie wtedy to wasze uwielbienie natury jest, co? 🙂
Oooo protestuję!! Stanowczo protestuję, związki
zawodowe założę, okopię się oflaguję i głodować
zacznę, ups bez głodówki będzie !! Moje zdanie
znasz, że najpiękniejsza kobieta jest z samego
ranka, po dobrze spędzonej nocy, szczęśliwa i
wypoczęta (niekoniecznie tak mocno wypoczęta,
ale zrelaksowana) bez makijażu z rozczochraną
fryzurką w koszulce z kaczorkiem,
na przykład 🙂
ha ha ha, dlaczego akurat z kaczorkiem?.. a ze
słonikiem nie może być?… no chyba, że trąba
to konkurencja 🙂 … no dobra, może Ty i jesteś
wyjątkiem, ale jak wiesz, wyjątek tylko
potwierdza regułę … aha, i żadnych mi tu
protestów i związków zawodowych, to moje poletko
i nie pozwalam… poza tym, nie zamierzam żadnym
darmozjadom (czyt. związkowcom…) składek
płacić… ani uginać się pod żądaniami …
raczej psami poszczuję… 🙂
A co kaczorek jest coś nie teges?? Czegoś mu
brakuje ?? Ale co nie masz wpływy na to czy
założę związki zawodowe, czy nie jet wolność
zgromadzeń 🙂
ha ha ha, no weź mnie nie rozśmieszaj… jaka
wolność zgromadzeń?… a co to, Krakowskie
Przedmieście jest?….moja terytorium – moje
prawa 🙂 ale wiesz, możesz próbować jeśli
chcesz, tylko czy chętnych znajdziesz? …
a kaczorek jest jak najbardziej teges, a
szczególnie kaczorkowa czyli kaczka,
pieczona… mmm. palce lizać 🙂
Oooo czyżbyś miała zamiar dusić demokrację już w
zarodku?? Chcesz łamać prawa człowieka, naruszać
jego podstawowe prawa, łamać konstytucję ??
Ooooo do podziemia schodzę, nawet mnie tą
pieczoną kaczką nie przekupisz oo!!
człowiek ma prawo tu być i komentować…. ba!! …
nawet własne zdanie może wyrażać i „zduszony w
zarodku” za to nie będzie, taka tu demokracja
panuje… 🙂 … Desper, a Ty się ciemności w
tym podziemiu nie boisz, klaustrofobii jakowejś
nie masz?… może jednak zostaniesz, co? …
serniczka dobrego upiekę… skusisz się ?
No wiesz!! Przekupstwo, korupcja, ja się nie
zgadzam !!
A przed serniczkiem ta placuszki z kurczaka
też ??
ha ha ha, jak tak, to przekupstwo, korupcja krzyczy…
ale jak przyjdzie co do czego to prawdziwy facet,
czyli przez żołądek do serca … targować się
chcesz?… Ty wiesz, że specjalnie gotować nie
lubię więc nie przeginaj 🙂
OJ tam oj tam w podziemiu też trzeba się odżywiać
i to kalorycznie, jeszcze się nie skusiłem
wieeesz!! Jeszcze utarguję jakąś suróweczkę do
tego kurczaka 🙂
a czemuż to w podziemiu kalorycznie trzeba?…
mnie się wydaje, że właśnie nie, bo przytyć można
i zaklinować się we włazie jakimś… a poza tym,
ja na kurczaka też się nie zgodziłam, więc jaka
suróweczka?… no chyba, że masz na myśli te
rożne korzonki roślinne, co to w ilościach
wielkich pod ziemią występują 🙂
Nie to nie 🙂 chcesz mieć związki zawodowe??
Proszę bardzo, chcesz mieć działalność
wywrotową, nielegalna bibułę , proszę bardzo 🙂
A tak niewiele wystarczy, żebyś miała spokój,
ochronę 🙂
czy Ty mnie straszysz, Desper?… jesteś pewien,
tego co mówisz?….uważaj bo igrasz z
nieokiełznanym żywiołem:) … i żebyś się nie
ważył zaśmiecać terenu jakimiś papierzyskami,
nie ważne, wywrotowymi czy nie ….
a serniczek, no cóż skoro nie jesteś
zainteresowany, na cele dobroczynne pójdzie
Wiesz….. jakkolwiek to brzmi, ale bez okularów słyszę gorzej 😀 😀 😀 Muszę widzieć, żeby słyszeć 😀 i wiem, że nie jestem jedyna – cała banda okularników tak ma!
no ja to wiem bardzo dobrze… ale Ci powiem, że „nieokularniki” też tak mają… i to jest wkurw***, znaczy się wkurzające, jak Ci tak w twarz, często nieświeżym, oddechem dają 🙂
Tygrys, a to Ty w mojej bandzie chodzisz, w bandzie okularników ??
ja czasami też w Twojej bandzie chodzę… chociaż ja to właściwie siedzę, póki co 🙂
Ło jesssuuuuu , a za co Cię zamknęli ??
wiedziałam, normalnie wiedziałam, że jak to napiszę to się mną
zainteresujesz 🙂 … a nie zamknęli mnie ino se sama przed
monitorem siedzę, za piniendze nawet 🙂
No skoro Cię nie zamknęli to dobrze, no wiesz fajnie się
Twoje teksty czyta, to jest szansa, że napiszesz jeszcze
nie raz, nie dwa:)
no szansa jest, tylko czy weny starczy?… bo to
wiesz, człowiek coraz starszy, szare komórki się
kurczą, choroby spustoszenie w organizmie czynią,
czasami demencja się nawet pojawia 🙂
Tak, jestem okularnica – bez okularów ani rusz, bo
będzie „bam” i „kuku”
Szara rzeczywistość! Uszy do góry! Jeszcze będzie coś miłego!
musi być, DD, a jak nie to sama se coś znajdę 🙂 buziaki ….
Ja wstaję co prawda godzinę później, ale tylko ciałem. Reszta organizmu czynna jest dopiero w okolicach 9-tej 😉 I nic, ale to nic, nie jest w stanie tego zmienić, a znajomi się już przyzwyczaili, że przed 9-tą bez kija do Akulara nie podchodź!
Oraz w obliczu Twego skrobania szyb, nie powiem jaka temperatura jest u mnie. Się boję trochę 😉
bardzo mądra kobieta z Ciebie jest skoro wiesz, kiedy należy niektóre wiadomości w tajemnicy trzymać… 🙂 jak do tej pory mój umysł i organizm funkcjonowały kompatybilnie, teraz im się coś porobiło… ale ja je jeszcze do równowagi przywrócę, nie będą mi tu pod górkę robić 🙂
Kochana, panowie drogowcy zrobili dziury geometryczne, żeby były przewidywalne 🙂 A że zima asfalt se na pamiątkę zabrała to wiesz, bywa. Ludzie kradną szklanki i ręczniki, to zima asfalt, wybaczyć trzeba! Pomyśl sobie tak: te slalomy między pachołkami to na podszkolenie zdolności kierowców. Grubą kasę na kursach się za to płaci, a tu masz darmo!
Oraz to coś na twarzy to wracające jakieś, czy tylko tak nagle?
niestety wracające, podobno ze stresem i ogólnym osłabieniem organizmu związane czyli… zagości u mnie, póki co, na dobre 😦 … daj spokój z tymi slalomami, niektórzy „rajdowcy” na drodze to i bez tego zagrożenie stwarzają… a zima to by se mogła ze sobą to na „ś” i temperatury zabrać a nie asfalt, ja jestem do niego uczuciowo przywiązana, po prostu lubię jak jest 🙂
U mnie nie ma już tego na ś. Dziury mnie nie interesują, bo nie mam czym jeździć 🙂 A to nawracające to fakt, stres wychodzi. Trzeba wyeliminować stres.
tylko powiedz jak?… musiałabym w lotto wygrać, to może wtedy … mówią, że pieniądze szczęścia nie dają… gów** prawda… albo inaczej, szczęścia może nie ale za to do garnka jest co włożyć 🙂
Czymże są dziurki w asfalcie wobec nieskończoności wszechświata?? 😉
O proszę, nie doś, że po polskiemu chce pisać, to jeszcze filozuje! hihihihi
a Tobie co się z rana na takie głębokie i filozoficzne myśli zebrało, kobieto?… wszechświat to mi koła nie urwie (chyba…) , a taka dziura to i owszem … a to mi się na pewno nie spodoba … 🙂
a tak mię natchneło 😀
a często Cię tak natycha?… bo może to objaw chorobowy jakiś, może trza to zebrać w jakieś dzieło wiekopomne i wtedy Ci przejdzie? 🙂
natycha mnie rzadko, ku wielkiej stracie potomstwa, bo ksionzek moich czytać nie bendom, mondrości przemondrej nie liznom….buuuu
uuuu, a może jakbyś się jednak jakoś sprężyła, tak wiesz, nadęła w sobie?… może by się udało, co? 🙂
ooo, nadymać to ja siem lubiem, fruwam sobie czasem nad
osiedlę mojim nadęta tak pienknie… szanse wienc som
że coś dla potomnych spłodzem 😀
tylko, żebyś potomnych więcej nie płodziła … no chyba że
chcesz, to wiesz, fruwaj i płódź 🙂
no nie, takiego płodzenia to ja nie chcem 😀
znaczy wiesz, samo „płodzenie” to nawet przyjemne
jest … 🙂
Noooo, byle bezowocne 😀
no chyba, że książka jednak… 🙂
nooo chyba, że ksionżków 😀
łączę się z Tobą w katastrofie jakiej jesteś bohaterką .Co prawda nie liszaj , ale gangrena uderzyła po całości lica mego , gdy chciałam być nadzwyczajnie piękną.Po kilkunastu latach miałam się spotkać z koleżanką ( najpiękniejszą w szkole) i pomimo wiedzy o alergii mej na kosmetyki,wymazałam się nimi.Upiór Luwru to mały pikuś – mogłam grać w krwistym filmie bez charakteryzacji .
Natomiast tak podły nastrój posiadam przed ,,ciężkim okresem ” – NO BO TAK !!!!!
kochana, BO TAK to mały pikuś przy tym, co ja teraz mam … a co do twarzy, dziękuję życiu memu, że na mej drodze nie stawia żadnych „koleżanek” i „przyjaciółek” … obcych jakoś znoszę a ten, któremu najbardziej chcę się podobać, twierdzi, że i tak jestem piękna… chociaż tyle 🙂
Frytka radujmy się że to nie półpasiec ( a bywają różniste) , a jedynie liszaj bele jaki .Uprasza się o więcej optymizmu .
skoro tak sprawę przedstawiasz, to ja się nawet zaczynam radować… trochę krzywo i z przymusem ale jednak się staram 🙂
Yhm, znaczy mamy dzisiaj postawę „BO TAK!!!” z gruntu i założenia 🙂 Oraz strzelamy fochem na prawo i lewo?
Yhm…..
coś tak jakby… i wiadomo, dla zachowania równowagi wewnętrznej 🙂
No ba! Przecież nie inaczej! Trzeba spuścić nieco ciśnienia, żeby nie rozsadziło od wewnętrz.
no pewnie, bo jak rozsadzi to odłamki mogą pokaleczyć tych, co nie trzeba… chociaż większości się należy 🙂
chciałam się wtrącić i zapomniałam co chciałam napisać i sobie poszłam precz..
Acha – Tygrys nie strzelaj am fas bo ja jestem przed monitorem.
może bilobil albo inna lecytyna pomoże, mniej chodzenia będzie.. chociaż, oczywiście, zapraszam jak najczęściej 🙂
To nie ja strzelam, tylko Frycia 🙂 ja dzisiaj jestem oazą spokoju i dobrego humoru. Poza chwilami, gdy mi PMS subtelnie dokucza 😉
ja już teraz też nie strzelam… ale do PMS się dopisuję 🙂
na mojej pamięci blokada założona przez wiek mój
starczy , nawet marchewka nie pomaga a wręcz
przeciwnie , złamałam se boczny ząb .
Ja się nie będę licytowała, która z Was strzela
fochami , ja po prostu nie mam przyjemności
zaliczyć w czerep
przez jaki wiek ta blokada założona???? ha ha ha…
a marchewki to se trzeć trzeba, na tareczce, wtedy
ząbki bezpieczne … bo to wiesz, ludzie to nie
króliki 🙂
u mnie jeszcze lepiej, dziur nie łatają, a wręcz przeciwnie, zaczyna się modernizacja kanalizacji, na razie średnio 10ulic do rozkopania.. tak, że Twój slalom gigant o będzie chyba mały pikuś.. ale w sumie w naszym kraju chyba powinniśmy się do tego przyzwyczaić.. norma o drogi-nie drogi, a droga jak stół to wypadek przy pracy;-) buźka
Łeee Jazz kantujesz to nie u nas, u nas to by najpierw dziury połatali nowy asfalt założyli i dopiero wtedy do kanalizacji przystąpili 🙂
dziury łatają już od kilku lat, na kilku ulicach asfalt też już położony, ale co tam;-)
u nas, to zanim koniec ulicy skończą łatać, to już na początku nowe dziury są… ale przynajmniej mają chłopaki co robić, na okrągło 🙂
no wiesz, niby się człowiek przyzwyczaił a i tak zaskoczony… jak drogowcy nadejściem zimy 🙂
Bo się u nas wcześniej asfalt topi niż śnieg 🙂
a bo w sumie, to mogliby go zwijać na zimę… wiosną by tylko rozwinęli i po kłopocie, żadnych dziur 🙂
Taaaa i wiosna by ich zaskoczyła w czerwcu, zebrali by się w lipcu, w sierpniu by pieniędzy zabrakło i doszli by do wniosku że w ogóle nie rozwijać, taniej będzie 🙂
no w sumie znając naszych drogowców to możesz mieć rację 🙂 … ich zawsze wszystko zaskakuje i to chyba przez to oni się na nas, kierowcach, odgrywają… ja to nawet zaczynam podejrzewać, że te dziury to wiesz… oni sami a nie zima 🙂
to pewnych kwestii przyzwyczaić się po prostu nie da.. jedyne co człowiek ma ochotę zrobić, to pożyczyć kałacha ze zdjątka u Natti;-)
i kilka granatów 🙂
Ja też chcę markować pracę, chociaz raz!
A co udzielić Ci stosownej lekcji?? Jestem w tym dobry 🙂 Znaczy w markowaniu bo z nauczaniem to mi jakoś nie po drodze 🙂 Ale wiesz postaram się dla Ciebie 🙂
no spróbuj, może Ci się uda… rozkładasz papiery na biurku, robisz kontrolowany bałagan, wzrok skupiasz na monitorze, brew marszczysz, że niby taka zajęta, nie przeszkadzać i w ogóle i … spokojnie sobie blogi czytasz… tylko nie uśmiechaj się do monitora, to podejrzane by było bo w ciężkiej pracy nie ma przecież nic śmiesznego 🙂 ….
Spróbuj markować pracę, ja musisz Tygrysom wytłumaczyć o co chodzi w mowie zależnej, a potem czytać blogi, jak robią ćwiczenia i opowiadają bzdury ;o) Ja nie uczę dla faktu uczenia (poróbcie sobie coś, a ja kartkóweczki sprawdzę). To jest prywatna szkoła, mnie się rozlicza za efekty ;o)
no to ja kurna pomysłu nie mam, skoro na Tobie takie odpowiedzialne zadanie spoczywa… wiadomo, mowa zależna bardzo ważna jest (cokolwiek to znaczy 🙂 )… ale że to Tygrys Ci prace utrudnia?.. no tego nie wiedziałam 🙂
Nikomu nie przeszkadzam! Wypieram się! Ja markuję tylko 😉
ale co markujesz, przeszkadzanie czy wypieranie? 🙂
Pracowanie 🙂 Markuję świadczenie obowiązku pracy 😛 ale ciiiiiiii!
no mnie się kurna markowanie za bardzo nie udało… szefowa,
nie bacząc na mą zajętość, przyniosła „prawdziwe” papiery
i trza się było wziąć za prawdziwą pracę 😦
Każdy z moich uczniów Tygrysem jest. Ma walczyć i
wygrywać! W przypływie czułości mówię na nich czasem
Potworki, ale osobiście jednak wolę Tygrysy.
bo Tygrys to silny kot… ja też mam kogoś,
do kogo tak mówię… i nie jest to nasza
Tygrys 🙂
och jejku, a już myślałam, że do mnie z tym
kompleksem….
Ot, słynny biologiczny budzik Frytki. Jak widać, nawet i takie się psują 😉
A moja niebieska franca (budzik, znaczy się) co noc ląduje przynajmniej raz na podłodze (albo zwierzyna strąca ścierwo albo ja nim ciepie o glebę, gdy zaczyna na mnie warczeć) i za cholerę nie chce się zepsuć.
A przecież… BUDZIKOM ŚMIERĆ!!!
„Ciepię”, rzecz jasna, jeno nie do końca wciśnięty „alt” mi ogonek zeżarł.
bo „alty” to takie som że żrom co popadnie, a najczęściej ogonki 🙂
ha ha ha, podejrzewam że on jest solidnej radzieckiej konstrukcji, ten budzik, co?
A skąd! Jakiś unijny badziew!
hmm, i taki wytrzymały?… bardziej niż sama unia? 🙂
Dużo bardziej! Nie wiem, może go ktoś przez pomyłkę tak solidnie zrobił, a może po prostu TE PRZEDMIOTY są aż tak złośliwe.
ja jednakowoż myślę, że on był zrobiony w technologii radzieckiej i wyeksportowany do unii 🙂 … a że są złośliwe, to też może być…
Wyłącznie złośliwe! Przecież to narzędzie wymyślone specjalnie do torturowania niewinnych ludzi!
no proszę Cię, może jesteś boska (jak sama twierdzisz…)
ale na pewno nie niewinna 🙂
Jak to nie?!?!
nie weź, sama mówiłaś, że zła kobieta z Ciebie…
to gdzie tu niewinność?
A co to ma do rzeczy? Jestem niewinną złą kobietą!
a nie, no chyba że tak.. 🙂
No to masz powód do radochy. Nie wysypkę mam na myśli, a łatanie dziur ulicznych.:)
no tak, i dziury łatają, i śnieg nie pada, i zeszłoroczne spódnice pasują … jest się z czego cieszyć 🙂
Frytka kochana będzie dobrze! wszystko mija)) wiosna!! tuż!
ściskam mocno
mówisz, że mija?… ha ha ha, dziś u mnie, do kompletu, pada deszcz co u mnie od razu skutkuje bólem głowy … na starość się meteopatką robię 🙂 buziaki
no i już chyba lepiej? :)))) lato za oknem z pominięciem wiosny :)))
lepiej, lepiej… tylko PMS się przyszwędał… 🙂