saga medyczna czyli…. kto następny?… ocinek 2 pt. „ginekolog” …
ostatni raz Frytka była u ginekologa przy okazji fałszywej ciąży no to może faktycznie czas się znów przebadać… telefon do ginekologa osobistego (a co, a jak!… po żadnych NFZ-etach nie będzie się Frytka poniewierać…) i … po godzinnym zaledwie siedzeniu w poczekalni (choć wizyta umówiona na konkretną godzinę, co do minuty…) , wreszcie w gabinecie… (uwierzcie, po takim czasie gdy się siedzi na niewygodnym plastykowym krzesełku, nawet wizyta w gabinecie ginekologa może ucieszyć…)… w gabinecie standard… po mniej lub bardziej kurtuazyjnej rozmowie czyli „kiedy ostania miesiączka?…”, pada: „proszę się rozebrać i na samol… znaczy się, na fotel, proszę…” …. szczegółów badania Wam Frytka oszczędzi (kobiety wiedzą, faceci nie zrozumieją…)… powie tylko, że mina lekarza lekko zrzedła… poprosił Frytkę o przejście na leżankę (oczywiście spacer po gabinecie z gołym tyłkiem, ale za to w pięknych białych kapcioszkach z fizeliny chyba…ehh, lepiej by jakiś fartuch jednorazowy dali.. ale nie.. człowiek, czyt. Frytka, się przed własnym facetem wstydzi nago pomykać a tu przed „obcym” musi paradować….)… i zrobił USG tzw. dowcipne … (nie, żeby było jakoś śmiesznie, raczej wprost przeciwnie …chociaż ciąży tym razem nie było…)… mina lekarza zrzedła jeszcze bardziej… pan doktor ginekolog osobisty wyjaśnił z lekka zaniepokojonej Frytce, o co biega (używając przy tym obcobrzmiących słów: endometrium, histeroskopia, biopsja..), po czym zaprosił Frytkę, w kolejnym tygodniu na (nie, nie, nie na kawę…) wizytę w szpitalu…. oraz zlecił dodatkowe badania z krwi (jasne, bo jeszcze mało Frytkę kuli, dopiero co jeden siniak zszedł…) i … dał 2 tyg. zwolnienia…(pierwszy, który chyba uwierzył, że Frytkę naprawdę boli…) … a oprócz tego, żeby nie było już tak całkiem spokojnie, zalecił konsultację chirurgiczną, bo te bóle, to mogą być dodatkowo związane z zapaleniem wyrostka robaczkowego (który Frytka posiada jeszcze z racji fabrycznego wyposażenia…) … po tygodniu Frytka (cała w nerwach…), stawiła się, zgodnie z zaproszeniem doktora, w szpitalu… pan doktor, cały czas grzeczny i uprzejmy ( w końcu prywatne wizyty do czegoś zobowiązują…), na kolejne badanie do gabinetu zabiegowego Frytkę zaprosił… wiecie, takie sam na sam … to znaczy prawie… bo jak sobie tak Frytka leżała, z rozłożonymi nóżkami (jak to przy badaniu ginekologicznym…) skierowana niemalże w całej okazałości w stronę drzwi (które, jak się później okazało, nie były zamknięte…) to miała miejsce krótka wizyta… mężczyzny, którego co prawda Frytka nie widziała (bo drzwi były poza zasięgiem jej wzroku…) ale doskonale słyszała…. i miała tylko nadzieję, że postać doktora zasłoniła wszystko to, co miało zostać ukryte przed wzrokiem obcego faceta (nawet jeśli to też był lekarz, bo jeden osobisty w zupełności Frytce wystarczy…) … ale wróćmy do badania… w trakcie pan doktor się praktycznie nie odzywał ale za to po badaniu, jak już się odezwał, to pokochała Frytka swojego ginekologa miłością bezwarunkową i bezgraniczną, bo usłyszała : „pani Frytko, gdyby była pani starsza, mielibyśmy się czym martwić ale pani jest ZA MŁODA (ha!), żeby tu cokolwiek ruszać (w sensie wycinać, żeby nie było – dop. autora..) … damy tabletki i będziemy obserwować… i zapraszam za trzy miesiące…”… uwierzcie, nigdy tak żwawo i rączo Frytka z badania ginekologicznego nie wychodziła… (no może tylko wtedy, jak okazało się, że w ciąży nie jest…) … zza zamykanych drzwi dobiegło ją jeszcze tylko: „i proszę pamiętać o konsultacji chirurgicznej…” ….
cdn…
PS. wyniki badań zleconych przez lekarkę rodzinną bez zarzutu …
A zatem dobre wieści! Serdeczności.
DD, to jeszcze nie koniec wieści 🙂 … miłej niedzieli
Jako mało zaznajomiony z gabinetami ginekologicznymi, zaznaczam mało, a nie wcale, gdyż zdarzało się bywać w takowych, ale spokojnie nie byłem poddawany badaniu, powodów owych wizyt przedstawiał nie będę, ale wróćmy do sedna czyli do gabinetu i ………………owych kapciuszków, czyli co z nimi było nie tak, skoro jak napisałaś były piękne, b9iałe to dlaczegóż w podtekście, albo między wierszami złorzeczysz na nie, że byś je chętnie wymieniła na jakiś tam fartuch? Czyżby nie dopasowali wymiaru do Frytkowej stopy, czy może wiązanie zbyt mało strojne było ?
Oraz niedzielnie porannie ciepło – dzieńdobrybardzo 🙂
wyjaśniam, kapciuszki były jak najbardziej super, leżały na nóżce Frytki jak ulał ale…. i właśnie to „ale” stanowiło o ich bezwartościowości w zasadzie… otóż nie zasłaniały w żaden sposób tego, co Frytka chciałaby zasłonić a więc tyłeczka (i całej reszty…) … oraz dzień dobry bardzo serdecznie 🙂
A to Fryteczka dziwne podejście do życia ma, booooooo jak to tak rzeczy piękne ukrywać, gdyby tak wszyscy robili to świat nie usłyszałby o Leonie Da Vinci albo o Picasso nawet ooo. A tu się sie jeszcze okazuje że nie tylko tyłeczek ale i całą resztę to znaczy że co?? Że burkę Fryteczka na twarz chciała zaciągnąć?
a kto mówił o twarzy?… ona nie dość, że dosyć daleko od tyłeczka jest położona, to przecież cały czas na widok publiczny jest wystawiona i do tego się już Frytka przyzwyczaić zdążyła… bardziej chodziło o to, co duuuużo bliżej tyłeczka umiejscowione jest ,i w większości codziennych przypadków, jednak schowane jest przed wzrokiem postronnych… 🙂 … chcesz powiedzieć, że zarówno Picasso jak i Leonardo, byli tacy piękni?… hmmm, z gustami się nie dyskutuje … 🙂
Tworzyli piękne dzieła których nie ukrywali!! A skoro Fryteczka całą podkreślam całą resztę chciała by zasłonić to jak inaczej zrozumieć całą. No bo rzecz prosta jest, jak mam czekoladkę kokosową i pożrę ją całą to jej nie mam już wcale, a nie tak że jeszcze mi coś zostaje, czyli albo pożeram całą, albo nie całą, więc jak Fryteczka chciała całą resztę zakryć no to znaczy całą a całośc to i twarz również, no chyba że Fryteczka inne wyobrażenie o całości ma:)
jesoooo, Desper, ależ Ty się upierdl…. czepliwy coraz bardziej robisz … czyżby to wiek słuszny zaczął Ci doskwierać?… sprecyzuję zatem, chodziło o CAŁĄ okolicę tyłeczka czyli tak od pół uda, w górę, do pępka, dookoła i z każdej strony … zadowolony teraz?… 🙂
A nie można było tak od razu, a nie teraz się irytujesz, złościsz,
baaa od czepliwca mnie wyzywasz, co nie ma potwierdzenia w
obiektywnych faktach. Ehhhh najpierw napiszesz jakoś tak mało
precyzyjnie a potem wyrzuty robisz, że się ktoś skromnie zapyta.
A swoją drogą to naprawdę Fryteczka taka wstydliwa jest?? Przed
swoim facetem też ??
ja to Ci powiem Desper, że dla każdego, a może lepiej
powiedzieć każdej, to było jak najbardziej precyzyjne…
ale Ty facet jesteś (swoją drogą, to bardzo dobrze…)
więc i mogłeś nie zrozumieć… Wam rzeczywiście trzeba
kawę na ławę a i tak pewności nie ma, że dotrze 🙂 …
noooo, jakby tu powiedzieć o tej wstydliwości…
no czasami tak … 🙂
zaraz zaraz, czy ja mam rozumieć, że wszyscy
zrozumieli tylko nie ja i to tylko dlatego że jestem
facetem, i fakt bycia facetem eliminuje mnie z kręgu
osób rozumiejących intencje Fryteczki, która
twierdząc, że całą resztę miała na myśli niewielki
fragment, a jak wiadomo fragment to nie całość, ale
mimo tego owa całość to jednak fragment i przez fakt
bycia facetem nie zrozumiałem tegoż, gdyż facet
inaczej rozumie ten fragment który nazwany został
całością, ale w domyśle nadal pozostawał fragmentem.
Szczerze powiem że pokrętna logika to jest jednak 🙂
Oraz na czym polega to czasami? Czy znów przez to że
jestem facetem nie zrozumiem??
jeżeli myślisz, że przez ciągłe powtarzanie tego
samego, myśl Twa, którą chciałeś tu wyrazić, stanie
się jasna i przejrzysta, to pomyliłeś się … 🙂 …
oraz tak, przez to, że jesteś facetem (co, powtarzam,
bardzo mi się podoba…) nie możesz zrozumieć tego,
co dla każdej kobiety jest jasne jak bielutkie
kapciuszki w gabinecie ginekologa 🙂 … ale nic to,
wspólnie damy sobie z tym radę … a czasami znaczy:
nie zawsze, od czasu do czasu i takie tam …
w zależności od sytuacji 🙂
Aha czyli w zależności od sytuacji raz się wstydzisz,
a raz się nie wstydzisz, no dobrze zaintrygowało mię
to nader mocno więc pozwolisz że się zapytam jakoweż
to sytuacje są co się wstydzisz? Uprzedzając Twą
czepliwość od razu zapytam się o sytuacje kiedy się
nie wstydzisz, no booooo ja to albo się wstydzę albo
i tak się wstydzę więc dla mnie to niezrozumiałe
jest, gdyż jak wiadomo jam nieśmiały jest 🙂
widzę że ciekawość (która u facetów jest podobno
motorem postępu więc ciekawe co w związku z tym
wymyślisz…) Cię rozpiera no to wyjaśniam:
wstydzę się kiedy mam pomykać bez odzienia
żadnego a On na mnie patrzy, nie wstydzę się
pomykać w seksownej koszulce kiedy On na mnie
patrzy 🙂 … jasno i wyraźnie czy
potrzebujesz doprecyzowania? ….
Ale czy w koszulce to jest nago?? Czy to są te
okoliczności łagodzące wymiar kary tfu łagodzące
wstyd, idąc tym tropem to ja w ogóle nie jestem
wstydliwy, bo w spodniach i koszuli się nie
wstydzę !! Wow może powinnaś zacząć terapię
prowadzić dla nieśmiałych 🙂
A dlaczego niby podobno skoro jest tak
faktycznie 🙂
no tak, potrzebne sprecyzowanie, w sumie mnie to
nie dziwi … w samej (czyli tylko i wyłącznie!)
koszulce nocnej, bez majtek, bez spodni, bez
skarpetek i bez czego tam jeszcze chcesz…
a nago to jest nago czyli bez tego wszystkiego,
co powyżej i jeszcze bez koszulki też … 🙂
Oj no to akurat zrozumiałem, ale wcześniej napisałaś
że nago się wstydzisz czasami a czasami nie, więc
to mię zastanowiło że czasami tak czasami nie, ale
cały czas bez koszulki i wszystkiego tam:)
no dobra, to też sprecyzuję … jak leżę nago to, się
nie wstydzę, jak chodzę nago to już tak… bo wtedy
tu i ówdzie grawitacja za bardzo działa 🙂 …
Aaaaaa grawitacja powiadasz, no akurat o tym to
coś wiem, tyle tylko że to dziwne, że w przypadku
kobiet owa nieszczęsna grawitacja tylko na
stojąco działa bo w przypadku facetów no hmmmm
na leżąco czasem też
no i chociaż to jedno jest sprawiedliwe 🙂 … po tym,
że to my rodzimy dzieci, że to my mamy
comiesięczny PMS i całą resztę z tym związaną, że to
my musimy się malować, odchudzać i takie tam, to
ta jedna rzecz należy nam się, jak psu miska z zupą …
metalowa 🙂
padlam!!!!!!!!!!!!!!!!!!buziaki
Miska
ale pozbierasz się? 🙂
Oczywiście, że Wy rodzicie, Wy PMS-a posiadacie
prywatnego, a my to co?? Żebyście Wy urodziły
to ktoś (facet) musi się do tego przyczynić
czynnie na wyraz prawda? Wy se wszystko na
PMS-a zwalacie a facet po ścianach chodzi bo ……..
Wy se PMS-a macie i wszystko wam wolno ooo!!
A nie wiem co masz do metalowej psiej miski 🙂
no popatrz jakie to z Was biedactwa, ileż to się
musicie namęczyć (bez żadnej przyjemności przecież…)
żeby kobieta, potrzeby, gdzie tam – fanaberie,
swoje w postaci chęci posiadania potomka (najlepiej
płci męskiej…) spełniła… i wiesz co?… możesz
sobie wybrać co wolisz, PSM-a czy okres? …
chętnie jedno oddam, dogadamy się 🙂
a z miską, metalową oczywiście, mam cudne
wspomnienia… nie żebym z niej jadła,
co to, to nie 🙂
Oj tam oj tam zdaje się że z tej przyjemności to w
równie dużym stopniu korzystacie też 🙂 A jak se
biblijna Ewa jabłko zeżarła to wiedziała że krwią
za to zapłaci i dobrze, że wąż wynegocjował Wam te
korzystne miesięczne raty 🙂
A o miskę więcej nie pytam 🙂
a czy ja gdzieś narzekałam na przyjemności w
trakcie, hmmm, jakby to naukowo nazwać,
robienia dzieci?… nie, tylko na ich rodzenie…
a wąż, za to wszystko też się doigrał, jakże
pięknie wyglądają torebki i buciki z jego
skórki 🙂 …
aha, i tylko nie ZEŻARŁA, elegancko i z klasą
ZJADŁA, mało tego, jeszcze się z Adamem
podzieliła 🙂
o, i jeszcze Ci dorzucę coś takiego 🙂
Fakt wąż się doigrał całkiem nieźle, ale teraz
wszyscy wiemy jak wygląda kobieca wdzięczność –
wykorzystać, ze skóry obedrzeć a potem mieć
jeszcze pretensje że to prze niego !! Oraz nie
przypominam sobie żeby się z kimkolwiek
podzieliła 🙂
no jak nie?… dała Adamowi i przez to jemu się
wzrok poprawił, i od razu się zawstydził, i
złapał jakiś tam malutki listek figowy i zakrył
to śmieszne coś między nogami 🙂 … między
swoimi nogami oczywiście 🙂
Nieźle pokrętna teoria dotycząca figowego liścia, bo
po pierwsze Adam nie używał jakiegoś tam malutkiego
figowego liścia albowiem ten nie zakryłby nic, więc
używał największego figowego liścia jaki był w całym
raju po drugie to zanim Ewa rzuciła się na jabłko i
węża to już go używał no tego liścia:)
ooo, mój drogi Desperku, i tu się mylisz lub też
wiedzę masz w temacie niekompletną … otóż liść
figowy nastąpił dopiero po konsumpcji jabłka
(wcześniej to sobie na golaska beztrosko biegali…) …
i nie przesadzaj z tym rozmiarem, wszyscy wiemy,
że do zakrycia tego czegoś to aż tak wielkiego
liścia figowego nie potrzeba 🙂 …
No dobra fakt, to przez Ewę i jej łakomstwo ten listek
figowy został użyty, ale dla jasności to nie był to
jeden listek a plecionka 🙂
że co?… jaka plecionka?… Ty Desperku chyba coś
pleciesz, nie masz na poparcie tej tezy żadnych
dowodów!!
Ale że co?? ja plotę?? a proszę :
Świadomość własnej seksualności jest powodem
zawstydzenia nagością. Przed zjedzeniem owocu
„Mężczyzna i jego żona byli nadzy i nie
wstydzili się”. Żadne inne żywe istoty nie
ubierają się i nie zakrywają swojej nagości
tak, jak czyni to człowiek. Nie wstydzi się
jej też dziecko. W pierwszym odruchu
człowiek sięgnął po liście drzewa, z którego
zerwał owoc, aby zakryć nagość. Drzewo
figowe „zaoferowało im natychmiast pierwszy
krok do duchowego odrodzenia, poprzez
dostarczenie liści do zakrycia nagości”
(Talmud Babiloński, Sanhedryn 70a-b).
Z powyższego cytatu wynika jednoznacznie,
że nie jednego liścia owo drzewo
dostarczyło a wielu, gdyż wieloma liści
swą nagość zmuszeni byli okryć. NIe ma
wprawdzie jednoznacznej interpretacji
czy dokonana została plecionka niczym
wianek na głowie cnotliwej panny, czy
też nanizane na sznurek falbankę
utworzyły. Niemniej jednakowoż nie
jednym liściem się zakrywali 🙂
oj Desper, no wiadomo że liści, przecież ich dwoje
było to nie mogli z jednym wspólnym liściem pomykać
(aż tak związani to oni ze sobą nie byli…) …
a Ewa, na dodatek, to trzech liści potrzebowała do
zakrycia swoich skarbów…poza tym, liście zerwane
z drzewa więdną i potrzeba jest je wymieniać co
jakiś czas… i tym razem znów nie udało Ci się
mnie przekonać do słuszności swojej teorii …
a liście (tudzież inne typu korale jarzębiny…)
nanizane na sznurek, to pojawiły się dużo później,
wraz pierwszymi dyktatorami mody 🙂
dodam jeszcze cytat z biblii
„A wtedy otworzyły się im obojgu (Adamowi i Ewie)
oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki
figowe i zrobili sobie przepaski.”
no dobra, łysa gałązka to jednak nie listek, i co by
nie mówić, nawet takiego małego szczegółu, w
samotności będąc, nie zakryje… dlatego więcej
potrzeba było… ale zaczęli od listków, tak jak
powiedziałam wyżej 🙂
Księga Rodzaju 3 wers 6 i 7
zaczęli od listków, zrobili plecionkę 🙂
Desper, podajesz dwie różne wersje wydarzeń,
obie nie mogą być prawdziwe, z czego wynika, że
jedna jest fałszywa. a jak mówi stare przysłowie
pszczół: „pierwsze słowo do dziennika, drugie
słowo do śmietnika”… przyjmuję zatem, że druga
wersja pochodzi z jakiegoś lewego tłumaczenia,
nie zatwierdzonego przez władze czarnosukienkowe
i jako taka, nie ma prawa być rozpowszechniana 🙂
To jest jedna wersja wydarzeń fakt powinienem
zapodać je w odwrotnej kolejności, na
początek podać źródło a potem interpretację,
po za tym czarnosukienkowcy nie mają tu nic
do rzeczy gdyż wywód swój oparłem na
obiektywnym tłumaczeniu natomiast
interpretację na literaturze rabinicznej,
z czym czarnosukienkowcy ( dalej czarni)
mogą się nie zgadzać, ale czyż ich wersja
znaczy czarnych jest jedynie słuszna?
A jakież potwierdzenia na wersję czarnych
mieć będziesz? Słowo przeciwko słowu a
nie wiem z kim lepiej zadzierać czytaj
komu lepiej wierzyć czarnym czy rabinom ??
może powinieneś ale nie zapodałeś… było minęło.. 🙂 …
a dlaczego lepiej wierzyć rabinom niż czarnym?
swoją drogą, strasznie rasistowskie to określenie…
może lepsze byłoby afrokościelny?… 🙂
A bo rabiniastych więcej i bardziej mściwe one som,
a afrokościelne to zapatrzone w siebie i swoją
chwiejącą się potęgę nie dostrzegają że ktoś im
robi koło sukienki 🙂
albo nawet pod.. chociaż nie, to zauważają … 🙂 …
ale to znaczy się co, mam iść za większością?…
ale mi w pejsach nie do twarzy jest, buuuu…
i jeszcze ta mycka …
A pod sukienką to oni zauważają przy czym nie ma
znaczenia kto ważne żeby robił i dobrze robił 🙂
Oj tak pejsy, gorsza ta mycka przy Twojej
fryzurce 🙂
no widzisz?… właśnie, właśnie, moja fryzurka by
ucierpiała będąc przygniecioną przez taką
nietwarzową czapkę 🙂 … a wiesz, z tą robotą
pod sukienką… to nie tylko afrokościelni
to lubią 🙂
Szkoci też??
no a co, nie?… Szkoci lubią inaczej?
Szkotki lubią normalnie a Szkoci hmmm nie mam
pojęcia nigdy Szkota o to nie pytałem 🙂
a Szkotkę pytałeś?… albo może…. nie,
o to nie zapytam …hmmm, zadziwiasz
mnie swoją wiedzą … i kontaktami 🙂
A skąd!! Przecież wiesz, że języki u mnie leżą, ale
nie protestowała i wyglądała na zadowoloną 🙂
!!!!!!!… no teraz to mnie tym wyzwaniem powaliłeś,
i też leżę i nie protestuję ale, choć siebie nie
widzę, to jestem pewna, że nie wyglądam na
zadowoloną …
No tez nie byłbym zadowolony, gdybym tego filmu
nie oglądał wielce pouczający był 🙂
uffff, aż odetchnęłam pełną piersią… znaczy to nie
były własnorę…., znaczy się Twoje osobiste
doświadczenia 🙂 … nie rób mi tego więcej…
to znaczy nie opowiadaj takich rzeczy, bo to drugie
to możesz jak najbardziej … znaczy doświadczenia
możesz zbierać … ze mną 🙂
Och ta pełna Twoja pierś ummmmmm się
rozmarzyłem, ale mam nie oglądać TV i
potem nie opowiadać ?? No wiesz raz na
jakiś czas obejrzę se film i to jeszcze
źle 😦
ależ nie nie spoko, filmy dokształcające możesz
oglądać, bylebyś potem praktykę w porozumieniu
ze mną czynił 🙂
Aaaaaa, to jak najbardziej, ale myślisz że wszystko
z tych filmów się nadaje do przepraktykowania ?
no to zależy jakiej produkcji one będą, jak szkockie
to myślę, że bardzo oszczędne, jak niemieckie to
mogą być mocno bogate … może pozostańmy przy
polskich realiach? 🙂
Jestem jak najbardziej ZA za zbieraniem
doświadczeń we własnym zakresie
w myśl zasady „cudze chwalicie, swego nie znacie”… 🙂
No właśnie chcę to swoje dobrze poznać i chwalić 🙂
oby tylko było co chwalić 🙂
oj na pewno jest, bardzo bardzo 🙂
no i mi przypomniałaś o wiszącej nad głową wizycie… kurna…..
oraz cieszę się, że ok )))
no cóż, co ma wisieć – nie utonie … oraz u mnie to jeszcze nie koniec … 🙂
o szczegoly wypytam lada dzien!!!
nie moge sie doczekac! misia
oj MIśka, Miśka… anonimie kochany, do zobaczenia wkrótce 🙂
Współczuję ginekologom. Myślę, że los pozbawił ich czegoś, dając to w nadmiarze.
krótko, aczkolwiek treściwie… sama się czasami zastanawiałam czy ich jest w stanie ucieszyć taki widok po całym dniu patrzenia 🙂 …
i ja nie koniecznie uskuteczniam takowe wizyty często , ale znam BABOCHY które nagminnie pobierają porady grzebalskie i do tego z przyjemnością .
Wyrostka juz nie mam od 35 lat .Ale, ale na wycięcie jegomościa karetka na sygnale mnie wiozła i automatycznie na operacyjny stół mnie wrzucili niczym worek ziemniaków .Po kilku dniach okazało się że wycięli mi trochę wnętrza i przy okazji zdrowiusieńki wyrosteczek .Blizna przypomina atak rycerza na szkoleniu z szermierki- pod galotami nie widać
oczywiście nie widać blizny
oczywiście 🙂
ha ha ha, no widzisz, ja wciąż mam nadzieję, że przy okazji wycinania ewentualnego wyrostka, ciachną też parę (kilo…) komórek tłuszczowych… zobaczymy 🙂
Hi hi, niby skąd mają je ciachnąć ?? Najpierw trza je mieć, żeby się ich móc pozbyć 🙂
no jak skąd????… Desper, ja Cię proszę nie bluźnij… z najbliższej okolicy.. znaczy się okolicy wyrostka, nie sąsiedzkiej 🙂
Buhahahahahaha buhahahahahah no weź nie osłabiaj mnie 🙂
oooo, a cóż ja takiego śmiesznego powiedziałam?
ja wiem, że kobiety lubią się przechwalać w tym zakresie,
ale weź proszę Cię uznaj obiektywne moje oko 🙂
buachachachacha, że tak polecę cytatem z Ciebie (może nie
dosłownym…) … jakie obiektywne oko?… w tej sytuacji,
Twoje spojrzenie jest tylko i wyłącznie subiektywne 🙂
A właśnie, że super obiektywne, bardzo bardzo
i wiem co mówię ooo!!
no nie wiem, być może twierdzisz tak nieświadomie,
być może upał dzisiejszy Ci troszkę trzeźwość
umysłu przytępił… różne wytłumaczenia mogą
być.. 🙂
A właśnie że nie że żaden upał mi nie zaszkodził
gdyż ciepłolubnym zwierzęciem jestem oo!!
taaaa, coś o tym słyszałam… leniwiec? 🙂
a masz coś przeciwko leniwcom?
ja?? ..wprost przeciwnie, jestem zakochana w
Sidzie 🙂
Upsss, taaakie wyznanie 🙂
no ale o co chodzi?… o leniwca, czy o Sida?
och zazdraszczam Sidowi Leniwcowi, no bo wiesz
jakby nie patrzył to jednak leniwiec, nie
wiedziałem, że akurat leniwiec zaspokoi 🙂
zaraz, zaraz, czy ja gdzieś napisałam, że on mnie
zaspokoił???… przecież to miłość jednostronna i
czysto platoniczna jest… żeby było dobrze, to
potrzebny jest materialny „leniwiec” 🙂 …
Aaa to ten Sid to niematerialny jest, aaaaaaa no to
co innego jest, ale materialny i leniwiec
zaspokoi ??
bo widzisz, z tymi leniwcami to jest tak… niby taki
powolny, niby spałby tylko, od czasu do czasu
wciągnąłby jakieś jedzonko… ale, jak już przyjdzie
co do czego, z kobietą znaczy, to … potrafi 🙂
Ale sugerujesz, że potrafisz rozuszać, rozpalić
leniwca?? Noooo szacuuun !!
ależ mój drogi, kobiety znają takie sztuczki, że ….
leniwcom się nie śniło 🙂
No na pewno nie, skoro jest rozruszany, rozpalony to
nie śpi, ale te sztuczki mię bardzo bardzo
zaintrygowały wieesz:)
otóż widzisz, zaciekawić, zaintrygować to pierwszy
krok… nieprawdaż? 🙂
Noooooo się zgadzam, a w tym zakresie kobiety
mają swoje sztuczki niczym handlowcy układanie
towaru w supermarkecie 🙂
a zauważyłeś, jak oni, ci handlowcy, zamieniają
od czasu do czasu, towar miejscami?… i wtedy
biegasz po sklepie, i szukając tego czegoś,
kupujesz kilka innych rzeczy?… spryciarze …
kobiety też są przebiegłe i, od czasu do czasu,
zmieniają repertuar sztuczek, żeby się faceci
nie przyzwyczajali za bardzo … element
zaskoczenia to dobra rzecz, oczywiście w
granicach rozsądku, żeby z tego zaskoczenia
facet nie uciekł 🙂
Teraz to mię przeraziłaś wiesz!! Poczułem się jak ten
królik doświadczalny, na którym kobiety testują swoje
nowe sztuczki 😦
nie testują, Desperku drogi, tylko tymi sztuczkami
życie umilają i przyjemność sprawiają … a, że tak
zapytam, jak dużo kobiet na Tobie te sztuczki
„testuje”? 🙂
A niby skąd ja mam wiedzieć?? Wchodzisz do
marketu i już wiesz, że ten dżemik truskawkowy
to jest przestawiony dlatego, że trzeba klienta
do czegoś zachęcić, na przykład żeby zakupił
w poszukiwaniu owego dżemiku płyn do mycia
naczyń 🙂
płyn do mycia naczyń też jest ważny… no może nie
nadaje na kanapkę czy do naleśników, ale jednak 🙂
… nie zrozumiałeś mojego wykładu na temat
kobiecych sztuczek, nie zmieniamy repertuaru po to,
żeby zakręcić faceta, a po to, żeby nie było nudno 🙂 …
Aaaaaa, żeby nudno nie było, wykład zrozumiałem,
ale nie potrafię odpowiedzieć ile kobiet
ewentualnie o ile jakakolwiek, testuje na mnie
swoje sztuczki 🙂
hmmm, to dziwne jest, żeby facet nie wiedział z
iloma kobietami się spotyka … no chyba, że
ciężko zliczyć 🙂 …
zaraz zaraz, ależ daleko idące wnioski, przecież
z tego co zrozumiałem, to najpierw są te kobiece
sztuczki a dopiero potem ewentualnie dochodzi do
spotkania, no chyba że jednak czegoś nie
rozumiałem 🙂
no właśnie znów nie zrozumiałeś… te
„przyjemnościowe” sztuczki to się stosuje dla
tego jednego, którym kobieta się zajmuje 🙂
… sztuczki na zdobycie onego, to jest
całkowicie inna kategoria…
poproszę inny zestaw pytań taki z gwiazdką i
drobnym druczkiem pytania dla faceta, albo
jaśniej bo nie ogarniam percepcyjnie tego
ha ha ha, od początku mówiłam, że upał umysł
przyćmił…. spoko, rozumiem, że jako facet
nie ogarniasz i nie mam w sumie pretensji 🙂 …
ale obiecaj że jeszcze kiedyś spróbujesz wyjaśnić,
wiesz zimową porą przy kominku 🙂
nie poddaję się tak łatwo, powinieneś o tym już
wiedzieć, więc masz to jak w banku, że podejmę
tę karkołomną próbę jeszcze raz… i jeszcze,
jeśli zajdzie taka potrzeba 🙂 …
I za słówko zacne trzymam jako ten topiący
brzytwy, gdyż swe ułomności poznać chcę i
wiedzy również spragnionym jest 🙂
nie ma nic piękniejszego dla nauczycielki niż uczeń
wiedzy spragniony 🙂 …
Nie ma nic piękniejszego dla ucznia jak chętna
nauczycielka, no chętna do przekazania wiedzy 🙂
wiedza po to jest, żeby się nią dzielić a nie dla siebie
trzymać… z tego żadnej przyjemności nie ma 🙂 …
Słusznie, trzeba poznać przyjemność płynącą z
dzielenia się 🙂
no dobra, ja z Tobą podzielę się swoją wiedzą, a Ty
ze mną czym? 🙂 … nie żebym jakaś interesowna
była, że niby coś za coś, ale wiesz … 🙂
Oj no wiem wiem , ale co ja mogę zaproponować??
Może podpowiesz coś mi 🙂
liczę na Twoją kreatywność 🙂
To ja się podzielę, znaczy udostępnię w całości moją
chłonność na wiedzę 🙂
no niech będzie 🙂
tiaaaa :0 niech żyje intymność 🙂 to lubię, paradować po gabinecie bez fartuszka albo czegokolwiek nawet 🙂
ja też lubię paradować… i to pasjami 🙂 …
Nie ma to, jak sobie pospacerować po czerwonym dywanie z białą wypiętą – haha, swoją drogą, to dobrze, że Ci zza drzwi Ci jeszcze nie kibicowali i szalikami nie machali – pełna dyskrecja –
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
sorry Asia ale wrzuciło Cię do spamu (przez odnośniki..)… już Cię wydobywam… a „piłkarskich” kibiców to już kiedyś miałam … ale to całkiem inna historia… i witaj u mnie 🙂
To do jakiego ty lekarza chodzisz kobieto, co nie daje fartuszków? Teraz fartuszki są w standardzie, jak się obrażasz na NFZ i płacisz. Płać, ale wymagaj. A na przyszłość sukienunię jakąś wdziej, żeby się czuć komfortowo. A badać się trzeba, taki nasz los babski…
nosz kurna, wiedziałam, że na tej mojej „wsi” to mię chyba chcą w skarpetkach, eee, znaczy się w fizelinowych kapcioszkach, puścić chcą za moje własne pieniądze 🙂 …. a sukieniunie, a właściwie spódnicę, to ja nawet założyłam, ale taką co to się gniecie jak się ją zwija, więc trza ją było całkiem zdjąć… ot, i tak zostałam z gołą doopą 🙂 … oraz witam u siebie i pozdrawiam …